sobota, 12 marca 2016

Rodzina.


Dzień dobry :) 

Bardzo długo się zbierałam, żeby napisać to co leży najgłębiej jak się tylko da. Trochę nie chciałam żeby ktoś sie o tym dowiedział, trochę nie chciałam tak obszernie wracać do tego tematu. Od tego zdarzenia minęło trochę czasu, na tyle się otrząsnęłam, że jestem w stanie o tym pisać. Wcześniej jak tylko się za to zabierałam, blokowało mnie, nie mogłam, nie chciałam w to wszystko wierzyć. Będzie to trochę bez ładu i składu ale ciężko mi się redaguje ten tekst. Mam za dużo myśli w głowie, żeby to jakoś logicznie poskładać.
      Moja rodzina jest bardzo duża, mam około 20 kuzynek i kuzynów, niektórych już na świecie nie ma, ale nigdy się o nich nie zapomni. Wiadomo, jak to w rodzinie, spotykacie się tylko na większych zjazdach lub urodzinach babci z jednymi trzymasz się za pan brat bo wasze mamy są bardziej lubiącymi się siostrami a z innymi spotykasz się tylko okazjonalnie. Najpierw spotykacie sie kilka razy w roku a potem każdy zakłada własną rodzinę, wybiera inną ścieżkę i spotykacie się przypadkiem w jakimś centrum handlowym lub przypadkiem na ulicy. Większość z Was nawet nie wie gdzie mieszka, co robi, czym sie zajmuje na co dzień. Bo tak właściwie dlaczego macie to wiedzieć skoro tak na prawdę nigdy nie utrzymywaliście kontaktu ze sobą. Ja akurat cale dzieciństwo spędziłam ze swoim młodszym kuzynostwem. On młodszy o rok, ona o trzy. Bywało, że się uwielbialiśmy i nie chciało się wracać do domu, a bywało, że nawet nie mieliśmy ochoty na siebie patrzeć. Wiadomo - jak w rodzinie. Ale najbardziej boli fakt, że z tym młodszym kuzynem spędziłam połowę swojego życia a teraz od roku kontakt się urwał bo żyjemy w dwóch rożnych światach. Nie odzywamy się do siebie przez zawyżone ego i niemoc tej sytuacji.


Rok. 

Wiesz czemu pamiętam ta datę? Rok temu dokładnie 13 marca po godzinie 18 dowiedziałam się że mój o rok starszy kuzyn nie żyje. Zmarł w wypadku samochodowym na przejeździe kolejowym. Nigdy nie zapomnę swoich pierwszych myśli jak się o tym dowiedziałam


"To nie prawda, ktoś żartuje"

"Przecież to niemożliwe, on był tylko rok straszy"

"To nie może być on, za długo ze sobą nie rozmawialiśmy"

"Nie widziałam go kilka lat! To nie może być prawda!"



Właśnie te myśli chodziły przez moją głowę przez pierwsze minuty, kiedy dowiadywałam sie na forum na którym było zamieszczone zdjęcie z wypadku czy to na pewno on, przez pierwsze godziny kiedy potwierdzaliśmy tą informacje u rodziny, przez pierwsze dni kiedy szykowaliśmy sie na jego ostatnie pożegnanie.

Kilka dni przed pogrzebem dowiedziałam sie ze mój wyżej wymieniony młodszy kuzyn nie chce jechać, jego mama prosiła mnie żebym go jednak przekonała. Bezskutecznie. Miał w sobie tyle złości, gniewu i strachu że wszystkiemu zaprzeczał, kłócił się, jak patrzę na to z perspektywy czasu to mam wrażenie ze nie dopuszczał do siebie informacji o tym, że S. nie żyje. Pokłóciliśmy sie tak bardzo, że od roku ze sobą nie rozmawiamy.


Nie uczymy się na błędach co?


Kiedy już wiedziałam kiedy odbędzie się pożegnanie, nie było opcji żebym nie pojechała, miałam za duże poczucie winy żeby nie pojechać i nie pożegnać się z S. Kiedy nadszedł czas żeby pożegnać się po raz ostatni, nie podeszłam, nie miałam siły pozbierać się z miejsca, bałam się. Bałam się tego, że za długo Cie nie widziałam. Miałam za duże poczucie winy ze od lat z Tobą nie rozmawiałam. Ze od lat się nie widzieliśmy. Ze od lat nie zamieniliśmy nawet słowa. Nie podeszłam. Bałam się.

Nie mogłam się uspokoić, to wszystko stało się tak nagle, tak niespodziewanie. Wciąż nie mogę w to uwierzyć.


Byłeś tylko rok straszy. Tylko rok.

"Człowiek może żyć pięknie 44 dni
albo się zmagać przez wiele długich lat.
Zapytał mnie jeszcze raz: czy sprawiedliwe to jest,
że na ludzi dobrych i złych tak samo pada deszcz?
Synu mój, ufaj, że właśnie tak ma być."


Nie uczymy się na błędach.

To wszystko jest takie niesprawiedliwe. 

Wystarczy moment, tylko chwila i już Cie nie ma.